10 paź Raport z prawdziwie oblężonego miasta. REPORTAŻ
– To miejsce jest jak małe miasteczko. Wszystko tu jest: i sklep i fryzjer i kościół i szpital, przychodnia, stołówka, biblioteka – mówi kapitan Tomasz Marciniak, wychowawca i rzecznik prasowy jastrzębskiego Zakładu Karnego, a nami wstrząsa dreszcz niepewności. Bo choć wiemy, że włos nam z głowy nie spadnie, to jednak miejsce to nie należy do najprzyjemniejszych na świecie. I bardzo dobrze, bo nie powinno tu być za przyjemnie. Osoby przebywające w tym Zakładzie (oprócz naprawdę miłych pracowników, szczególnie tych, których już bardzo dobrze znamy i nie wahamy się tego powiedzieć – lubimy) nie są tu w nagrodę, a wręcz przeciwnie, mają do spłacenia społeczeństwu dług. W nagrodę jesteśmy tu my: Kamil, Maciek, Marek i dwóch Tomków, czyli przedstawiciele naszego OREWu. Pamiętacie pewnie projekt, który współtworzyliśmy – „Kochaj, nie odrzucaj” i nasze „Raporty z oblężonego miasta”
Dziś zaproszono nas do zwiedzenia tego miejsca, budzącego w każdym ciekawość, prawie mitycznego, bo któż z nas nie słyszał o Alcatraz, Bastylii i innych więzieniach, które weszły do popkultury. Te obrazy formułują nasze wyobrażenia. I pierwsza niespodzianka – nie jest tu tak ponuro, pojawia się w nas poczucie, iż ludzie tu osadzeni żyją – być może niezręcznie to zabrzmi – prawie normalnie. No właśnie, jak mówi kapitan, jest to takie miasteczko. Zwiedzamy pokój widzeń i dowiadujemy się, że osadzeni mogą widzieć swoją rodzinę trzy razy w miesiącu. Widzenie trwa godzinę. Kamil mówi, że to mało i ma rację. Wchodzimy do sali pełniącej funkcję kościoła i jest tu tak jak w kościele (może nie gotyckim, czy renesansowym ale jednak w kościele). Wchodzimy do biblioteki i widzimy woluminy, jak w każdej bibliotece. Widzimy jeszcze coś – napis nad drzwiami: „Plac Wolności”. Bardzo nam się to podoba, bo to istotnie jest plac wolności, przecież książki ją dają. Czytając wyzwalamy się z okowów, stajemy się prawdziwie wolni, odlatujemy poza mury, kraty, druty. Wchodzimy do jeszcze wielu innych pomieszczeń, idziemy główną arterią zwaną „Marszałkowską”, bo podobnie jak prawdziwa Marszałkowska jest zatłoczona w godzinach szczytu. Zwiedzamy wystawę malarstwa, będącą zwieńczeniem projektu: „Derby artystyczne. Śląsk & Wielkopolska”. W ogóle mamy takie wrażenie, że w ZK, pod względem artystycznym naprawdę wiele się dzieje. Koncerty, wystawy, spotkania z pisarzami, filozofami. Jeszcze raz okazuje się, iż sztuka jest terapią, także terapią społeczną wprzęgniętą w resocjalizację. Wcale nas to nie dziwi. Sztuka to wolność. Po dwóch godzinach kończymy naszą wizytę. Dziękujemy dyrektorom, którzy nas zaprosili, kapitanowi Tomkowi, który nas oprowadzał, a przede wszystkim Agnieszce i Asi, z którymi zdążyliśmy się już zaprzyjaźnić i które tę wizytę zorganizowały. Do zobaczenia u nas.
Fot. Tomasz Nessing