21 mar Ku pamięci Johna Langdona Haydona DOWNA (1828 – 1896)
Dziś święto osób z Zespołem Downa, albo inaczej – dzień osób z Trisomią 21. Wspomnijmy zatem tego, od którego to wszystko się zaczęło. To znaczy nie zaczął się słynny syndrom (on od nikogo się nie zaczął, towarzyszy ludzkości od jej zarania), nazwa tej aberracji się zaczęła, bo on ją odkrył. Wyobraźcie sobie, że słynny John Langdon Down – bo o nim mowa – rozpoczął swą pracę zawodową w wieku 13 lat. Nieźle, nie? Od trzynastego roku życia praktykował, potem ukończył studia (miał wtedy 30 lat, jak na XIX stulecie – zaawansowany wiek), a potem założył dla dzieci z niepełnosprawnością ośrodek, albo raczej dom, którym kierował. Był jednym z pierwszych, którzy głosili potrzebę kształcenia dzieci z niepełnosprawnością. Publikował wiele prac z tego zakresu, opisał słynny syndrom, wypracował model opieki i terapii, który obowiązywał w całej Wielkiej Brytanii. Słynął z odważnych poglądów na temat kształcenia kobiet (w jego czasach – poglądy osobliwe), był przeciwnikiem jakiegokolwiek rasizmu, domagał się zniesienia niewolnictwa. Był miłym, odważnym i nowoczesnym człowiekiem. Gdy miał 62 lata zachorował na grypę (zwykłą grypę wydawałoby się). Niestety wywiązały się powikłania, których nigdy już nie zwalczył i pewnego słonecznego poranka, po dobrym i obfitym śniadaniu, zasłabł i po 10 minutach zmarł. Tak dokonał żywota słynny profesor Down, a od tego czasu, wszystkie miłe, zabawne, wrażliwe, pracowite i utalentowane osoby, dotknięte dodatkowym chromosomem 21, nazywane są jego imieniem.
Fot. Tomasz Nessing