07 cze Radość i zaduma
Kiedy długo czekamy na spóźniający się zespół teatralny, a my nie lubimy czekać; kiedy zespół ów przyjeżdża do nas z Krakowa, a my dawno nie byliśmy w Krakowie; kiedy przyjeżdża do nas ze świetnym i dowcipnym przedstawieniem, a my uwielbiamy takie przedstawienia; wtedy, czytelniku, spektakl zazwyczaj jest udany. Aktorzy mogą darować sobie nawet wyszukane stroje, byleby potrafili nas zabawić. Zabawić i coś ciekawego nam powiedzieć, coś, co pozostawi w nas jakiś ślad, choćby miałby to być ślad, który zniknie za kilka dni. Tak było wczoraj i widać to na zdjęciach Tomka. Radość i zaduma – legendarna para, leżąca u podstaw prawdziwej dramy.
Tekst łatwy do czytania
Wczoraj w OREW i Świetlicy odbył się spektakl teatralny. Przyjechał zespół z Krakowa ze świetną sztuką. Sztuka była o Jonaszu, którego połknął wieloryb. Pamiętacie tę historię? Jeśli nie, to przypomnijmy. Bóg zdenerwował się na mieszkańców pewnego miasta. Postanowił ich ukarać, lecz przedtem dał im ostatnią szansę. Wysłał swego przedstawiciela – Jonasza, by ostrzegł mieszkańców, mówiąc, iż jeśli się nie zmienią – zginą. Popłynął zatem Jonasz do Niniwy (bo tak nazywało się owo miasto), lecz po drodze zmienił zdanie (być może ze strachu) i począł płynąć w innym kierunku. Bóg się zdenerwował i zesłał ogromny sztorm. Wtedy Jonasz wskoczył do morza i został połknięty przez wieloryba. Siedział w brzuchu wieloryba Jonasz przez trzy dni, aż w końcu wieloryb go wypluł na brzeg. Wtedy posłusznie poszedł i wykonał zadanie. Miasto zostało ocalone. Taka to historia. Morał wyciągnijcie sami. I ciekawostka – Jonasz to po hebrajsku gołąb.
Fot. Tomasz Nessing