20 lut Nasza Wielka Olimpiada – część VI i ostatnia – podsumowanie
„I wtedy zobaczyłem Wahadło” – tak rozpoczyna swą powieść „Wahadło Foucaulta” Umberto Eco. My, podobnie jak słynny pisarz, również coś zobaczyliśmy, zobaczyliśmy mianowicie koniec relacji z Naszej Wielkiej Olimpiady. Niektórzy z Was odetchną pewnie z ulgą i pomyślą: „nareszcie”. Mamy jednak nadzieję, że będą w mniejszości. Statystyki bowiem są bezlitosne. Nasze wpisy dotyczące tego wydarzenia w sumie przeczytano 670 razy – zakładając, że czytano tylko raz i nie na głos, komuś kto jeszcze tego nie zrobił (sic!). Aż 9681 osób miało możliwość dowiedzieć się o tym z niniejszego szacownego portalu. Zanotowaliśmy 19 udostępnień i 125 polubień – to mile łechce naszą próżność, choć czujemy pewien niedosyt. Ale nie to jest najważniejsze, bowiem, jak mawiał poeta: „nie pisze się dla całego świata, ani dla dwóch czy tysiąca osób, ale dla tej jednej – jedynej”. Wiedz więc, że to Ty czytelniku – jesteś tą jedną jedyną osobą, dla której piszemy. A teraz zadamy pytanie: jak myślicie – jaki obraz, gest, grymas dominował w fotorelacjach z olimpiady? No oczywiście – był to uśmiech. Szeroki, promienny uśmiech na twarzach zawodników, wolontariuszy, trenerów, widowni, wszystkich. Sprawdźcie sami. Przez niemal wszystkie nasze relacje z olimpiady przewijał się motyw starożytnej Grecji. Niechaj więc ostatnie słowo należy do Filostratosa, który o nas – kibicach, w II w. ne. pisał: „Któż by był tak nieczuły, by nie wznosić okrzyków podziwu dla takich zawodników”. No kto?
Fot. Tomasz Nessing, Tymoteusz Ciastko