02 gru Co ma piernik do wiatraka albo raczej: co ma deszcz do wosku?
Kto ogląda lub czyta „Grę o tron”, ten musi kojarzyć wpływową (lecz nikczemną) rodzinę Frey’ów. Arcyciekawe w tym kontekście jest to, iż to samo imię – Frey, w celtyckiej mitologii nosi bóg płodności i urodzaju, światła i deszczu, pan oceanów i wiatrów. I teraz zagadka: co łączy płodność, urodzaj, światło i deszcz z wróżbami i tańcami? A może oceany i wiatry jakoś się z tym wiążą? Myślimy, myślimy i nic. Nic tym razem nie wymyślimy. Dlaczego sobie tym zawracamy głowę? Bo ponoć ten celtycki bożek jest odpowiedzialny za obchody święta tego dnia, popularnie zwanego andrzejkami. Ponoć od niego się to wszystko wzięło: te wróżby, te tańce, te przyjęcia. A że nasi warsztatowicze to ludek wesoły i do zabawy skory, to takiej okazji nie mógł przepuścić i ruszył w tany. Zobaczcie jak to było, a podczas oglądania pomyślcie o poczciwym Freyu – może rozwikłacie zagadkę.
TEXT łatwy do czytania
Ale to był wieczór! Naprawdę piękny. Były wróżby, były tańce, był poczęstunek. A wszystko to z okazji andrzejek. Bardzo to lubimy, bo jest wtedy wesoło, można potańczyć, pośmiać się. Cieszymy się, że są takie dni, takie święta. Podobno święto to pochodzi od jakiegoś niemieckiego czy też irlandzkiego bożka. A myśmy myśleli, że od naszego Świętego Andrzeja. A to ci heca!